Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Jerzy Hoffman „Ogniem i mieczem” - recenzja filmu

Film J. Hoffmana „Ogniem i mieczem” jest ekranizacją sławnej powieści historycznej Henryka Sienkiewicza o tym samym tytule. Powieść wchodzi w skład Trylogii autora, obok „Potopu” i „Pana Wołodyjowskiego”. Przez pisarza stworzona jako pierwsza, musiała najdłużej czekać na swoją adaptację filmową (1999).

Akcja filmu osadzona jest w realiach siedemnastowiecznej Polski. Oficer Jan Skrzetuski (Michał Żebrowski) zakochuje się wzajemnie w pięknej Helenie (Izabella Scorupco), zaręczonej już z woli prawnych opiekunów z dzikim Bohunem (Aleksander Domagarow), pułkownikiem kozackim. Z powodów sytuacji politycznej Skrzetuski i Bohun stają po dwóch przeciwnych stronach konfliktu, co tylko nadaje akcji pikanterii.

Film Hoffmana zrealizowany został z wielkim nakładem sił i środków. Zachwyca on pięknymi obrazami przyrody oraz dokładnością odwzorowania powieściowego oryginału (nawet maść koni poszczególnych oddziałów jest starannie dobrana). Zastosowano wiele efektów specjalnych (to bodaj pierwszy polski film, zrealizowany na tak wielką skalę). Dodatkowymi atutami i smaczkami są pełne dowcipu koncepty przebiegłego i jowialnego pana Zagłoby (tutaj kapitalna kreacja Krzysztofa Kowalewskiego, jak gdyby stworzonego do roli) oraz wzruszająca historia Longinusa Podbipięty (Wiktor Zborowski) oraz jego przyjaciela Wołodyjowskiego (Zbigniew Zamachowski), „Małego Rycerza”. 

Jedynymi minusami „Ogniem i mieczem” są według mnie kreacje głównej pary bohaterów – Skrzetuskiego i Heleny. O ile Scorupco broni się jeszcze w roli Heleny (choć znacząco odbiega wyglądem od opisanej przez Sienkiewicza bohaterki), to obsadzenie w roli Skrzetuskiego naszego polskiego „dyżurnego lowelasa” Żebrowskiego nieco minęło się z celem. Znacznie szczęśliwsze wydają się postaci dalszych planów: zarówno Kowalewski, jak Zamachowski, Zborowski czy Malajkat (Rzędzian) świetnie spisali się w swoich rolach, dodając filmowi klasy i polotu. 

Reasumując: być może nie jest „Ogniem i mieczem” filmem tak kultowym, jak poprzedzący je „Potop”, lecz z całą pewnością jest widowiskiem godnym uwagi oraz ciekawym sposobem na spędzenie 180 minut w sali kinowej.

Podobne wypracowania do Jerzy Hoffman „Ogniem i mieczem” - recenzja filmu