Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Salinger „Buszujący w zbożu” - interpretacja tytułu książki

Tytuł książki Salingera „Buszujący w zbożu” ma wymowę symboliczną, odnosi się do marzeń głównego bohatera, a zaczerpnięty został z piosenki Roberta Burnsa „Comin’ Through the Rye”, która pojawia się w utworze. Holden czuje ogromną radość i ulgę, kiedy przypadkowo słyszy na ulicy chłopca podśpiewującego: „Jeśli ktoś przyłapie kogoś, co buszuje w zbożu”. Ta piosenka staje się jego myślą przewodnią.

Buszowanie w zbożu odnosi się do dzieciństwa, jest niczym beztroska zabawa. Holden, który sam stoi u progu dorosłości, pragnie być strażnikiem bawiących się dzieci, jednak w rzeczywistości sam buszuje po mieście i potrzebuje kogoś, kto by go chronił przed krokiem w przepaść. Zainspirowany piosenką Burnsa, Holden wyraża swoje marzenie: „W każdym razie wyobraziłem sobie gromadę małych dzieci, które bawią się w jakąś grę na ogromnym polu żyta. Tysiące malców, a nie ma przy nich nikogo starszego, nikogo dorosłego... prócz mnie, oczywiście. A ja stoję na krawędzi jakiegoś straszliwego urwiska. Mam swoje zadanie: muszę schwytać każdego, kto się znajdzie w niebezpieczeństwie, tuż nad przepaścią. Bo dzieci rozhasały się, pędzą i nie patrzą, co tam jest przed nimi, więc ja muszę w porę doskoczyć i pochwycić każdego, kto by mógł spaść z urwiska. Cały dzień, od rana do wieczora, stoję tak na straży. Jestem właśnie strażnik w zbożu. Wiem, że to wariacki pomysł, ale tylko tym naprawdę chciałbym być. Wiem, że to wariacki pomysł.”

Holden kocha dzieci, w przeciwieństwie do dorosłych one są szczere, nie udają, nie kłamią. Właśnie tych wartości chciałby bronić, jako strażnik buszujących w zbożu byłby strażnikiem prawdy. Wydaje się, że ta idealizacja dzieciństwa wynika w dużej mierze z lęku przed własną dorosłością. Osobą najbliższą Holdenowi jest jego dziesięcioletnia siostra. To z nią pragnie się pożegnać przed planowaną ucieczką, jej tylko zwierza swoje marzenia. Wreszcie przy niej staje się odpowiedzialny i szczęśliwy. Siostra na pożegnalne spotkanie przychodzi ze spakowaną walizką, Holden wie, że nie może jej zabrać, ale nie chce sprawiać jej przykrości, dlatego zabiera ją do Zoo a potem na karuzelę. Widząc szczęśliwą dziewczynkę na rozpędzonej karuzeli, czuje się na prawdę szczęśliwy i ma ochotę krzyczeć.

Ale Holden sam jest dzieckiem i w jakiejś mierze pragnie nim pozostać. Jego zdaniem świat pełen jest fałszu i obłudy, wszyscy się tacy stają, tylko dzieci są szczere i otwarte. Bohater buntuje się przeciwko temu zakłamaniu, on nie chce mu się podać. Dlatego łamie reguły obowiązujące w dorosłym życiu, zaniedbuje szkołę, wygłasza niepopularne poglądy, zamierza uciec z domu. Te kilka dni, które spędza błądząc po mieście, są niczym buszowanie w zbożu. Holden zachowuje się nieodpowiedzialnie, robi to, na co ma ochotę, nie myśląc o konsekwencjach. Ale ociera się też o niebezpieczeństwo, zostaje pobity, nocuje na dworcu, pali papierosy mimo poważnych ostrzeżeń lekarza, można odnieść wrażenie, że bawi się nad przepaścią, licząc, że w razie potrzeby pojawi się strażnik, który go uchroni przed katastrofą.

To buszowanie Bohatera po Nowym Jorku jest też metaforyczną podróżą z krainy dzieciństwa do dorosłości. Uciekając ze szkoły, przez chwilę czuje się wolny, rodzice nie wiedzą, gdzie jest, ma sporo gotówki, nie ciążą na nim żadne obowiązki. Chwilami jest nawet szczęśliwy. Ale pobyt w szpitalu każe mu inaczej spojrzeć na swoją przygodę. Przede wszystkim zmienia się jego stosunek do innych. Holden właściwie nie ma przyjaciół, gardzi kolegami ze szkoły, nie szanuje nauczycieli, rodziców unika, umawia się z Sally, ale o niej również ma niepochlebne zdanie. W którymś momencie wyznaje, że najchętniej odciąłby się od wszystkich: „... było by mi wszystko jedno, jaką pracę dostanę. Byle nikt mnie nie znał, byłem ja nawzajem nie znał nikogo. Wymyśliłem sobie na to sposób: będę udawał głuchoniemego. Jako głuchoniemy nie będę musiał z nikim prowadzić głupich rozmów bez sensu. Kto będzie miał do mnie interes, napisze kilka słów na kartce i podsunie mi pod oczy. Prędko się ludziom takie rozmówki sprzykrzą i dadzą mi spokój aż do końca życia”. A jednak miesiące spędzone w szpitalu uświadamiają mu, że tęskni, brakuje mu nie tylko bliskich, ale nawet tych, którzy go jakoś skrzywdzili.

Podobne wypracowania do Salinger „Buszujący w zbożu” - interpretacja tytułu książki