Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Ironia w „Balladynie” Juliusza Słowackiego

W trakcie czytania „Balladyny” nie możemy oprzeć się wyraźnemu wrażeniu, że konstrukcja całej fabuły utworu oparta jest o ironię. Od niej akcja się zaczyna i na niej kończy. Wpisane są w nią wszystkie postacie występujące w tej tragedii. Niemal każda sytuacja kwitowana jest ironicznym słowem lub gestem.

Pierwszym wyrazistym przykładem może być rozmowa Wdowy ze swoimi dwiema córkami. Kobieta na głos wyraża swoje pragnienia - chciałaby, aby córki znalazły jakiegoś bogatego męża:
 „Jaki królewic - niech i kuchta dworu,
Albo koniuszy - zajeżdża karetą…
I mówi do mnie: podściwa kobieto,
Daj mi za żonę jedną z córek”.
(…) „A gdyby też Bogu
Chciało się dać matce złotego zięcia”.

Jak na ironię, życzenie matki zostaje spełnione. Za chwilę do domu Wdowy zagląda bogaty rycerz Kirkor. W wyniku tego spotkania Balladyna, popełniwszy zbrodnię na siostrze, wychodzi za mąż za „złotego zięcia”. Matka przenosi się wraz z córką do wielkiego pałacu, ale tam nie czuje się dobrze. Córka nie dba o nią, zamyka w wieży, wypiera się jej przed towarzystwem. Na koniec wypędza ją z pałacu w czasie okropnej burzy z piorunami. Można by powiedzieć że powinniśmy bać się wypowiadanych na głos marzeń, bo mogą się one spełnić.

Wdowa również płaci za swoje zachowanie. Po wyjeździe do zamku złotą karetą, nakazuje spalić stary dom. W ten sposób odcina się od swoich korzeni, tego co pierwotne i tradycyjne. Pozbawiona zostaje czegoś stałego, czegoś, co dawało jej stabilizację. Po tym, jak wyrodna Balladyna wypędza matkę pałacu, Wdowa nie ma dokąd wrócić - włóczy siębez celu po lesie. Również i w tym przypadku widzimy ironię, która rządzi losami wszystkich bohaterów.

Ironiczna jest sama sytuacja Balladyny. Zdobywa to, czego pragnie - jest panią w zamku Kirkora, ale nie może się tym cieszyć, bo dręczą ją szalone wyrzuty sumienia po zabójstwie młodszej siostry - Aliny oraz strach przed bolesną prawdą. Kiedy te uczucia wreszcie ją opuszczają, Balladyna nie czuje już nic. Doprowadza do swojej autodestrukcji i w efekcie nie raduje się tym, co ma, a jednocześnie boi się to stracić.

Od ironii nie ucieka również Kostryn - kochanek i jednocześnie współwinny zbrodni Balladyny. Niemal od samego początku stoi po stronie zabójczyni. Dla niej wykonuje najbardziej podłe rozkazy - pozbawia życia drugiego człowieka (wiesza Pustelnika). Jest jedynym jej poplecznikiem. Ironiczne jest to, że właśnie z jej rąk ginie otruty. Ginie w taki sam sposób, w jaki zabijał - haniebnie, bez honoru i rozgrzeszenia.

Również śmierć Balladyny opiera się o ironię. Kobieta od początku pragnęła władzy absolutnej. Mogła ją zdobyć gdyby zasiadła na tronie, jednak nie osiąga tego celu - umiera zanim okryje się królewską purpurą. Umiera rażona „boskim piorunem”, wydając, ku ironii, wyrok na samą siebie.

Gdy w zamku znikąd pojawia się matka Balladyny, opowiada o swych wyrodnych córkach - w tym jednej, bogatej, która wypędziła ją na burzę i zostawiła samej sobie. Dworzanie Balladyny nalegają, aby ta wydała sprawiedliwy osąd na córkę. Sama ta prośba jest ironią bo przecież Balladyna nigdy nie kierowała się sprawiedliwością, a teraz ma wydać sprawiedliwy werdykt. Gdy kobieta po wielu wahaniach mówi, że takie dziecko winne jest śmierci, spada na nią piorun z nieba. Utwór kończy się ironicznie wykrzyczanym wszem i wobec ogłoszeniem:
„Król-kobieta piorunem boskim zastrzelony;
Zamiast w koronacyjne bić w pogrzebu dzwony”.

Podobne wypracowania do Ironia w „Balladynie” Juliusza Słowackiego