Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Mowa sądowa w obronie Zenona Ziembiewicza - „Granica” Zofii Nałkowskiej

Szanowna ławo przysięgłych!

Na temat zasiadającego na ławie oskarżonych Zenona Ziembiewicza można powiedzieć wiele dobrych rzeczy. Wszyscy wiemy, jakim był prezydentem, czego dokonał, jakim był człowiekiem. Oskarżony jest on o zniszczenie życia Justyny Bogutówny i podjęcie nieszczęśliwej decyzji o strzelaniu do robotników, ale proszę państwa, czy naprawdę mamy prawo, aby tak jednoznacznie oskarżać i skazywać Zenona? Czy wszystkie okoliczności jego postępowania zostały całkowicie wyjaśnione? Nie jestem tego taka pewna, dlatego w tym miejscu chciałabym państwu przedstawić prawdziwą twarz byłego prezydenta naszego miasta.

Nie wszystkim wiadomo, że człowiek ten, znany każdemu z nas, miał bardzo ciężkie dzieciństwo. Pochodził z ubogiej rodziny. Jego rodzice w ogóle się nim nie zajmowali, nie mógł na nich liczyć w żadnej sytuacji. Przez praktycznie całe dzieciństwo pozostawał na uboczu. Od dziecka wyróżniał się takimi cechami jak: pracowitość, ambicja oraz wytrwałość. Musiał walczyć o swoje przetrwanie w tym pełnym niebezpieczeństw świecie.  
    
Na studia, które brutalnie przerwała wojna, musiał wyłożyć pieniądze z własnej kieszeni, uczciwie na to zarabiał i dzięki wykształceniu wybił się ponad sferę biedoty, z której się wywodził. Prawdą jest, że prowadził podwójne życie, kiedy ożenił się z Elżbietą i jednocześnie romansował z Justyną, ale trzeba zauważyć, że uczciwie przyznał się przed żoną do przygody miłosnej. Uzyskał jej wybaczenie i dalej próbował, jak tylko mógł, uszczęśliwiać biedną kobietę. Starał się być dobrym i przykładnym mężem oraz szlachetnym, cenionym i szanowanym politykiem jednocześnie. Chciał być dobrym człowiekiem i do tego dążył przez całe swoje życie. Mottem, którym się kierował, to: „żyć uczciwie”. 
    
Jego stosunki z Justyną również nie należały do najłatwiejszych. Zenon bardzo o nią dbał, pomagał jej w czasie całego ich związku. Przez całe życie uciekał od wzorca, który przekazał mu jego ojciec, jeszcze w dzieciństwie. Ten romansował z kochanką, o której wiedziała jego żona, a matka Zenona. Żyli w tym swoistym trójkącie miłosnym przez wiele upokarzających lat. Oskarżonemu nie udało się uciec od tego schematu i powielił błędy ojca, ale moim zdaniem jest to raczej wina matki, która pozwalała na to, aby syn oglądał i akceptował tego typu rozwiązanie.

Zenon troszczył się o swoją żonę i o Justynę. Przez cały czas – łącznie z okresem ciąży, dawał jej pieniądze na potrzebne jej rzeczy oraz na życie. Załatwił jej także pracę w sklepie. Interesował się jej życiem, nie była mu całkowicie obojętna. Czuł się winny również temu, że dziewczyna usunęła ciążę. Jeżeli chodzi o wydarzenie, które wstrząsnęło całą Warszawą, to nieprawdą jest, że to on wydał rozkaz strzelania do manifestujących robotników. Decyzja ta zapadła za jego plecami i przez cały czas dążono do tego, żeby zrzucić odpowiedzialność na ówczesnego prezydenta stolicy. Zenon nie miał z tym nic wspólnego.

Myślę, że dobrym podsumowaniem obrony Zenona Ziembiewicza byłoby stwierdzenie, że był to człowiek pełen szlachetnych ideałów, które chciał wprowadzić w życie. Zniszczyło go jednak okoliczności oraz ludzie, z którymi przyszło mu obcować i którzy zmuszali go do podejmowania decyzji zniżających go do poziomu człowiekiem podłego, zaprzedanego i zdewastowanego psychicznie oraz materialnie. Zenon Ziembiewicz był marzycielem, którego prostolinijne idee nie miały prawa ziścić się w tym okrutnie rzeczywistym świecie. Dodam jeszcze, że był raczej człowiekiem zbyt naiwnym niż okrutnym i bezwzględnym, dlatego proszę o uniewinnienie oskarżonego.

Podobne wypracowania do Mowa sądowa w obronie Zenona Ziembiewicza - „Granica” Zofii Nałkowskiej