Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Krytyka dzieł imperialnych i obraz kolonizacji - „Jądro ciemności” Josepha Conrada

Conrad w „Jądrze ciemności” ukazuje, jak w rzeczywistości wyglądała działalność Europejczyków w Afryce. Przedstawia zderzenie szczytnych haseł z niecnym postępowaniem. Ci, którzy przyjechali „cywilizować” dzikich, sami okazują się barbarzyńcami, gwałcącymi podstawowe prawa moralne. Już sam tytuł, który można odnieść do natury kolonizacji i kolonizatorów,  stanowi jednoznaczną, negatywną oceną tego zjawiska.

To, co najbardziej uderza w opisie kolonizacji, to jej ogromna hipokryzja. Wszyscy członkowie kampanii wiele mówią o humanizmie, o konieczności ucywilizowania dzikich plemion, uczenia ich obyczajów, krzewienia nauki i higieny. Sam Kurtz przoduje w pięknych słowach: „(...) Każda stacja powinna być jakby pochodnią na drodze ku lepszemu jutru, ośrodkiem handlu także, rzecz prosta, ale przy tym i humanitaryzmu, ulepszania oświaty”. Referat, który pisze Kurtz, powstaje na zlecenie towarzystwa w wiele mówiącej nazwie: Międzynarodowe Towarzystwo Tępienia Dzikich Obyczajów. Biali ludzie z góry przyjęli założenie, że ich kultura jest jedyną słuszną, ich obyczaje, prawa, cywilizacja – wszystko, co europejskie – jest z założenia lepsze od afrykańskiego, dlatego ich obowiązkiem jest nieść te zdobycze dzikim plemionom i wdrażać je, choćby przemocą. Nawet ciotka Marlowa stwierdza kategorycznie: „(...) trzeba oduczyć miliony tych ciemnych ludzi od wstrętnych obyczajów życia”.

Rzecz w tym, że dopiero obyczaje, które przynoszą ze sobą Europejczycy, okazują się naprawdę „wstrętne”. Cała humanitarna otoczka okazuje się być stertą nic nieznaczących haseł. Poszczególni członkowie kampanii dbają przede wszystkim o swoje interesy. Każdy pragnie zbić fortunę i powrócić do kraju w aureoli sukcesu. Mechanizm ten ukazuje autor najdobitniej na przykładzie Kurtza, człowieka, który oderwany jest od Europy, czuje się wolny od jej praw – zachowuje się niczym bóg, ustanawiając własne prawa. Człowiek, o którym mówiono, że jest najbardziej utalentowanym agentem, przejawia zdolności artystyczne zarówno w dziedzinie muzyki, malarstwa jak i literatury, okazuje się barbarzyńcą otaczającym się palisadą, na której zatknięte są ludzkie głowy. Kolonizatorzy zamiast przynieść ze sobą europejskie normy etyczne, zostawili je w Europie. Marlow tak wyjaśnia to zjawisko: „(...) Macie pod nogami solidny bruk, otaczają was życzliwi sąsiedzi, którzy gotowi są dodać wam ducha albo rzucić się na was, kroczycie sobie ostrożnie między rzeźnikiem a policjantem, przejęci zbawiennym strachem przed skandalem i szubienicą, i zakładem dla obłąkanych – więc jakżebyście mogli sobie wyobrazić owe szczególne krainy pradawnych wieków, dokąd nieskrępowane kroki mogą człowieka zaprowadzić przez samotność – zupełną samotność, bez policjanta – przez milczenie – zupełne milczenie, w którym się nie rozlegnie żaden głos dobrotliwego sąsiada, szepcącego o opinii publicznej. Te wszystkie drobne rzeczy składają się na wielką różnicę. Kiedy ich zabraknie, musi się człowiek oprzeć na własnej wrodzonej sile, na swojej własnej zdolności do pozostania wiernym (…) A to jest dosyć trudne”.

W praktyce więc - zamiast cywilizować tubylców – przedstawiciele kampanii po prostu ich eksploatują. Marlow widzi wyczerpanych robotników, nieludzko traktowanych, zmuszanych do ciężkiej pracy za darmo. Tych, którzy nie są zdolni do pracy, czeka już tylko śmierć. Wszystko to dla większego zysku białego człowieka. Mówi wtedy: „(...) Podbój ziemi, polegający przeważnie na tym, że się ją odbiera ludziom o odmiennej cerze lub trochę bardziej płaskich nosach, nie jest rzeczą piękną, jeśli się w niego wejrzy zbyt dokładnie”.

Podobne wypracowania do Krytyka dzieł imperialnych i obraz kolonizacji - „Jądro ciemności” Josepha Conrada