Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Jadwiga Korczakowska „Spotkanie nad morzem” - Dalsze losy Elzy i Danusi - opowiadanie

W ogarniętym półmrokiem pokoju panowała nerwowa cisza, przerywana z rzadka szumem liści poruszanych przez jesienny wiatr. Danusia i jej mama raz po raz wymieniały między sobą zmartwione, jakby niepewne spojrzenia, nie wydobywając przy tym ani słowa, by nie zaburzać nimi spokoju dziewczynki, która leżała na łóżku, oddychając miarowo w lekkim śnie. Bandaże owinięte wokół jej oczu przypominały o przebytej kilka dni temu operacji, która budziła równie dużo nadziei, co strachu o to, że wyzdrowienie małej Elzy okaże się niemożliwe.

Pełne napięcia oczekiwanie przerwało pojawienie się w pokoju gosposi, która oznajmiła:
    - Pan doktor przyszedł. Prosić?
    - Tak – odparła mama Danusi. – Zbudź się, Elza, przyszedł doktor Saniewicz. Ściągnie opatrunki i oceni rezultaty operacji – zwróciła się do dziewczynki leżącej na łóżku.
    - Ach, a więc za chwilę zobaczę wasze twarze? – zapytała Elza słabym głosikiem.
    - Bądźmy dobrej myśli. – odparła kobieta, wymieniając z Danusią pełne niepokoju i nadziei spojrzenia. Obie wyszły po chwili do salonu, zostawiając pana doktora samego z małą pacjentką, która najwyraźniej nie czuła strachu o wynik operacji, pragnąc czym prędzej pozbyć się opatrunków i zobaczyć w końcu wszystkie wspaniałości, które znała dotychczas tylko z ich kształtu, zapachu i dźwięku, jaki wydawały.

Badanie przedłużało się, wzmagając nerwową atmosferę w całym domu. W końcu drzwi małego pokoiku uchyliły się, ukazując postać rozpromienionego doktora Saniewicza.
    - Operacja udała się znakomicie, dziewczynka zobaczy wreszcie swoją przyjaciółkę! – zawołał radośnie w kierunku Danusi. Po chwili obie dziewczynki skakały w szalonym tańcu, to popłakując ze szczęścia, to szczebiocząc o rzeczach, jakie teraz razem zobaczą, to zaś wspólnie przyglądając się w lusterku twarzyczce Elzy i jej błękitnym oczom, których wyraz nabrał w końcu żywiołowości.

Rekonwalescencja przyjaciółki musiała potrwać jeszcze kilka tygodni, w czasie których Danusia przynosiła do jej nadal lekko zaciemnionego pokoju kolejne ciekawe przedmioty, fotografie i obrazki, ciesząc się, gdy Elza coraz dokładniej rozpoznawała kształty i kolory. Nadszedł w końcu dzień pierwszego wspólnego spaceru od czasu operacji – dziewczynki wybrały się do pobliskiego parku, gdzie Elza mogła wreszcie zobaczyć szaleństwo jesiennych barw, które do tej pory jedynie wyobrażała sobie na podstawie bogactwa zapachów i dźwięków, w jakie owocowała ta pora roku. Jakże cudowne i nowe było wszystko, co ją otaczało!

Późnym popołudniem Danusia zaprosiła Elzę do swojego pokoju, by towarzyszyła jej w odrabianiu lekcji. Dziewczynka z nieskrywaną fascynacją zaczęła przeglądać zeszyty i książki przyjaciółki, z góry ciesząc się na myśl, że już niedługo będzie potrafiła odczytywać zdania zaklęte w fantazyjnych znaczkach i spełni w końcu swoje wielkie marzenie – będzie mogła uczyć się i codziennie dowiadywać nowych rzeczy tak, jak reszta jej rówieśników!

Następnego ranka dziewczynki wyruszyły w towarzystwie gosposi na dworzec kolejowy, by powitać panią Adę, która na widok rozpromienionej Elzy nie posiadała się ze szczęścia i przez całą drogę do domu Danusi cierpliwie, a nawet z pewnym zachwytem wysłuchiwała szczebiotu swojej przybranej córki. Przyjazd Rudzkiej wprowadził wiele radosnego zamieszania, uświadomił jednak również dziewczynkom, że moment ich rozstania zbliża się nieubłaganie.

Po kilku dniach cała kompania wróciła więc na dworzec, by pożegnać tym razem i panią Adę, i Elzę, wracające nad morze do czekającego na dziewczynkę nowego domu. Tuż przed wejściem do pociągu małe przyjaciółki uściskały się serdecznie po raz ostatni, bezskutecznie upominając jedna drugą, by nie zachowywały się jak małe beksy. Drzwi wagonu zamknęły się, pociąg ruszył i tylko przez chwilę widać było jeszcze w oknie machającą Elzę.
   
    - Nie płacz kochanie – szepnęła mama do Danusi – zobaczycie się w ferie, to już za kilka miesięcy.
    - „To AŻ kilka miesięcy” – pomyślała Danusia ze smutkiem, rozweselając się jedynie myślą o wielu wspaniałych wycieczkach, w trakcie których pokaże swojej przyjaciółce cały Toruń i bez żadnych przeszkód będzie mogła wymieniać z nią wrażenia na temat miejsc, których odkrywanie w towarzystwie Elzy będzie smakowało jeszcze cudowniej, niż do tej pory.

Podobne wypracowania do Jadwiga Korczakowska „Spotkanie nad morzem” - Dalsze losy Elzy i Danusi - opowiadanie