Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Istota tragedii greckiej na podstawie „Antygony” Sofoklesa

Jeśli chcesz zwrócić uwagę na chwilę, wywołaj czyjąś radość; jeśli pragniesz zniewolić swoimi myślami na dłużej, spraw, by inni się smucili. Ta prawda znalazła swój wyraz już w starożytności. Lud z uwielbieniem śmiał się na komediach, ale tylko o tragediach rozprawiał w długiej drodze do domu i rozmyślał podczas ciągnących się w nieskończoność bezsennych nocy. „Antygona” była niczym pożywka dla spragnionych smutku, żalu i gniewu widzów oraz słuchaczy.

Obok liryki i epiki powstał dramat. Stawiał, jak wskazuje jego etymologia, na działanie, na coś, co współcześnie nazwalibyśmy akcją. Ograniczał do minimum rolę narratora, kładąc nacisk na dialogi i monologi, które lepiej niż jakikolwiek suchy opis osoby trzeciej oddają prawdziwość emocji i doniosłość uczuć. Współcześnie jest to najbliższa i najmilsza czytelnikowi forma odbioru.

Postaci przestawały być jedynie imionami. Od teraz można było nie tylko drwić, nie tylko stać obok i śmiać się z niedorzeczności i absurdu sytuacyjnego. Teraz można było na chwilę wcielić się w postać tragiczną, utożsamić się z cierpieniem i wczuć się w truchlejącego ze zgrozy.

„Antygona” bez wątpienia jest dziełem sztuki, które można odczytywać w skrytości swojego pokoju przy nikłym blasku świecy, ale można również doświadczać go prawie wszystkimi zmysłami. Dramaty to przede wszystkim spektakularne inscenizacje łączące w sobie elementy sztuki poetyckiej i kunsztu aktorskiego. Słuchowisko nigdy nie zaangażuje emocjonalnie tak bardzo, jak trącące realnością sceny okrucieństwa i rozpaczy, goryczy bólu i nienawiści.

Gniew, smutek, żal i nienawiść są dobre wtedy, gdy nie odczuwamy ich zbyt mocno.  Najlepiej, jeśli ten, kto dopuścił się złego czynu, poniósł zasłużoną karę. Wówczas obserwator, uczestnik i współautor tego zadośćuczynienia - widz - doświadcza wyjątkowego doznania ulgi.  Starożytni nadali mu nawet specjalne miano: „katharsis”.

Jak w przykładnym dramacie, tak i w czytanym od wieków dziele Sofoklesa: jest przedstawienie, rozwinięcie, punkt kulminacyjny i rozwiązanie akcji. Złudnym jest stwierdzenie, jakoby ten sam schemat powtarzany w każdym utworze dramatycznym czynił go przez to banalnym. Wszak do dziś większość książek i filmów bazuje na dokładnie tym samym rozwiązaniu technicznym, jako najbardziej oczywistym i najłatwiej przyswajalnym. Wszystko ponad, to wciąż ekstrawagancja.

Czasami błahe, czasami mające duże znaczenie uwagi osoby dodatkowej zwanej najczęściej narratorem, w każdym wypadku mają rację bytu. Tak zwane didaskalia informują na ogół o podstawowych wydarzeniach, bez których jednak logika utworu byłaby zachwiana. „Antygona” lub inne dzieło antyczne oparte wyłącznie na dialogach (a więc bezpośredniej interakcji bohaterów), monologach (przemyśleniach wyrażanych na głos, aby akcja nadal miała sens i spójność) oraz pieśniach chóru (wyjaśniającego i komentującego niektóre zajścia) potrzebuje klamry narracji.

Typowy dramat w nietypowej polewie posypany wyjątkowo nietypowym lukrem. Wyjątkowy dramat, którego uczestnikiem była Antygona, spisał Sofokles, a tysiące aktorów, od starożytności po dziś, nadal odgrywa i upamiętnia tragizm tamtych wydarzeń. W banalną i mocno eksploatowaną strukturę udało się wnieść nową i świeżą treść. Rozwiązania fabularne zawsze będą wzorowe dla większości powstających niczym klony po deszczu utworów, a sława nieszczęsnej dziewczyny zapewni jej nieśmiertelność.

Podobne wypracowania do Istota tragedii greckiej na podstawie „Antygony” Sofoklesa