Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Przedmowa Witolda Gombrowicza do „Trans-Atlantyku”

„Trans-atlantyk” Witolda Gombrowicza po raz pierwszy ukazał się w Paryżu w roku 1953, pierwsze wydanie w Polsce nastąpiło cztery lata później,  w czasie krótkotrwałej odwilży po objęciu władzy przez Władysława Gomułkę w październiku 1956 roku. Książka opowiada o rejsie pisarza do Argentyny, odbytym na pokładzie statku „Chrobry”. Liniowiec przybija do Buenos Aires tuż przed rozpoczęciem II wojny światowej. Gombrowicz postanawia nie wracać do kraju, ale zostać w Argentynie. Zaczyna pracować jako urzędnik, nawiązuje kontakty z miejscową Polonią.

Wszystkie te przeżycia znalazły się w książce, co ciekawe, przedmową opatrzone było tylko polskie wydanie, jakby sam Gombrowicz czuł, że wzbudzi ono w Polsce wielkie kontrowersje. I tak się zresztą stało, po ukazaniu się francuskiego wydania spadła na pisarza fala krytyki. Stąd pomysł napisania przedmowy, w której autor tłumaczy się ze swoich intencji oraz apeluje, by nie odczytywać jego książki jako krytyki spraw narodowych. Gombrowicz tłumaczy, że Polacy nie mają dystansu do tych kwestii a przy pisaniu „Trans-atlantyku” chciał, by czytelnicy zastanowili się nad nimi. Jednocześnie twórca podkreśla, że opinie i wydarzenia przez niego opisane wynikają z subiektywnego, osobistego punktu widzenia a na dodatek są całkowicie fikcyjne. To jednak nie pomogło, na Gombrowicza posypały się gromy. I trudno się dziwić, bo przecież autor tak naprawdę opowiada o zerwaniu z ojczyzną, świadomym wyborze, dokonanym przez niego w chwili, kiedy statek wracał do Europy. Reszta Polaków, którzy przypłynęli do Buenos Aires, postanowiła wrócić, nawet ze świadomością, że wybuch wojny uniemożliwi im dotarcie do Polski. Gombrowicz zdecydował się zostać i to przesądziło o całym jego dalszym życiu. Nigdy nie wrócił już do Polski, nie tylko dlatego, że po II wojnie światowej w kraju zapanował komunizm.

Ale wróćmy do roku 1939 i Argentyny. Pisarz zostaje w Buenos Aires i szuka tam pomocy wśród Polonii. Gombrowicza, nawykłego do zmagań z Formą (opowiada o tym „Ferdydurke”), poraziły stosunki i mentalność przedstawicieli argentyńskiej Polonii. To ludzie żywcem przypominający sarmacką szlachtę sprzed prawie dwóch wieków, żyjący w obcym kraju a wciąż nie mogący się - zdaniem Gombrowicza - uwolnić od polskości tego rodzaju, która paraliżuje ich poczynania i utrudnia kontakty. Pisarz nie zamierza iść w ich ślady, choć nie jest do końca przekonany co do słuszności swego wyboru. Nadal tęskni za Polską. Dla Gombrowicza przeciwstawieniem słowa ojczyzna jest termin synczyzna, pisarz chce namawiać Polaków, by także spróbowali w ten sposób myśleć o Polsce. Nie tylko i wyłącznie o tradycji i przeszłości, o tym co było, ale pójść do przodu, poszukać nowych inspiracji i nowej formy dla ojczyzny.

Nie ma wątpliwości, że książka z takim przesłaniem wzbudziła ogromne kontrowersje wśród polskich czytelników. Przedmowa, napisana przez Gombrowicza, w niewielkim stopniu je uśmierzyła. Pisarz prawie do końca epoki PRL-u  nie był w Polsce wydawany (w połowie lat 80. ukazała się okrojona edycja dzieł Gombrowicza) i to mimo światowego rozgłosu, jakim się cieszył od lat sześćdziesiątych. a

Podobne wypracowania do Przedmowa Witolda Gombrowicza do „Trans-Atlantyku”