Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Mój jeden dzień spędzony w średniowieczu

Dzień spędzony w średniowiecznej Polsce mógłby być wspaniały, gdybym była księżniczką lub damą dworu i mogła go poświęcić zabawie i rozrywkom. Ale gdybym miała spędzić go na wsi, jako chłopka, raczej nie byłabym szczęśliwa, musząc cały czas ciężko pracować. A gdybym była mieszczką? Mieszkała tak jak teraz w Krakowie?

Oczywiście nie mogłabym mieszkać w naszym bloku, ale na przykład w kamienicy przy ulicy Szewskiej. Załóżmy, że jest lato i nie trzeba wcześnie wstawać, by rozpalić ogień. Obudziłby mnie głos kopyt i kół stukających po bruku. Raczej nie miałabym swojego pokoju, więc musiałabym wstać razem z innymi domowinkami i posprzątać swoje łóżko, schować pierzynę do skrzyni i umyć twarz w zimnej wodzie. Mama na pewno już by się krzątała, żeby przygotować coś gorącego do picia. Ja poszłabym do piekarni po świeże pieczywo. Tata, który mógłby być na przykład szewcem, zaczynałby pracę bardzo wcześnie, dlatego musielibyśmy się pospieszyć ze śniadaniem. Potem poszłabym po wodę, żeby mama mogła pozmywać i żebyśmy mieli w czym umyć ręce.

Żyjąc w średniowieczu, na pewno musiałabym już pracować, być może sprzedawałabym kwiaty na rynku, albo pomagałabym mamie, która byłaby szwaczką lub praczką. Ale ponieważ to mój jedyny dzień w tej epoce mogę sobie pozwolić na urlop, by rozejrzeć się po mieście. Na pewno nie poznałabym Krakowa. Najpierw poszłabym ulicą Grodzką w stronę Wawelu. Taki spacer byłby niewątpliwie uciążliwy. Szłabym po nierównym bruku, by nie wpaść pod koła jakiegoś królewskiego dostawcy owoców, albo dziczyzny. Trzymałabym się bardzo blisko murów, z nadzieją, że jakaś gospodyni nie uraczy mnie wiadrem pomyj wylewanych wprost na ulicę. Na Wawel mogłabym popatrzeć tylko spod murów, nikt nie wpuściłby zwykłej mieszczki do królewskiej rezydencji.

Potem mogłabym pójść nad Wisłę, zobaczyć jak płynie zupełnie swobodna, nie otoczona wałami, nie poprzecinana mostami i nie ujęta w murowane brzegi. Nad jej brzegami pewnie zebrałyby się praczki ze swoją pracą. Żadnych rowerzystów, zakochanych par na równo przystrzyżonej trawie, tylko błotniste brzegi i stukanie kijanek.

Na pewno zajrzałabym też na Gołębią, by zobaczyć uniwersytet. W średniowieczu raczej nie wyglądałby imponująco i na pewno nie stałby przed nim pomnik Mikołaja Kopernika. Zanim bym tam dotarła, byłabym bardzo ubłocona, albo zakurzona, w zalezności od pogody. Mimo to bardzo chciałabym zobaczyć Kraków takim, jakim oglądali go nasi królowie, zanim pojawiały się wszechobecne reklamy, samochody, sklepy i ogródki. 

Zanim wróciłabym na obiad, poszłabym jeszcze do sukiennic, przyjrzeć się towarom sprowadzanym z zagranicy. Może mama kazałaby mi kupić od miejscowych kramarek jakieś mięso, z którego potem gotowałaby obiad. O tej porze na pewno byłby duży ruch, musiałabym więc bardzo uważać, by nie dać się okraść jakiemuś sprytnemu kieszonkowcowi, nie dać się stratować w tłumie i jeszcze wybrać dobry kawałek mięsa, sera czy pieczywa.

Gotowy obiad najpierw poszłabym zanieść tacie do warsztatu, bo raczej nie mógłby wrócić do domu przed zmrokiem. Potem sama zjadłabym coś, co mama przygotowała praktycznie bez warzyw i przypraw w jednym tylko garnku. Przez zmrokiem mogłabym jeszcze odwiedzić klientki mamy, którym zaniosłabym czystą bieliznę, albo nową pościel, w zależności od tego czy mama byłaby praczką czy szwaczką. Spieszyłabym się, żeby zdążyć, nim zapadnie zmierzch, ponieważ mimo ulicznych latarni, chodzenie wieczorem po mieście raczej nie było zbyt bezpieczne.

Podobne wypracowania do Mój jeden dzień spędzony w średniowieczu