Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Ernest Hemingway „Stary człowiek i morze” - reportaż – jeden dzień w porcie rybackim

To był jeden, wrześniowy, ciepły dzień spędzony w porcie rybackim u wybrzeży Kuby. Rano skoro świt na połów wyruszył stary Santiago. Dowiedziałam się, że od ponad osiemdziesięciu dni nie złowił ryby. Okrzyknięto go „salao”, czyli pechowcem. Zapytałam właściciela tawerny o ów ciekawą postać, która schodziła ze wzgórza i podążała ku malutkiej łodzi. Odpowiedział mi, że jest to wdowiec, mieszkający na wzgórzu w małej obskurnej chacie. „Zdziwaczał, wie pani. Kiedyś był pełen wigoru, a teraz osiemdziesiąt cztery dni bez złowienia ryby. U nas jest tak, że jak nie ma ryby, to nie ma pieniędzy. A jak nie ma pieniędzy, to sama pani wie, jak jest”. Odpowiedź Martina, bo tak miał na imię właściciel lokalu, wcale mnie nie zdziwiła. Czy jednak rybak, który interesował mnie coraz bardziej był tylko starym dziwakiem?

Idąc brzegiem plaży, napotkałam nastolatka imieniem Manolin. Jego także zapytałam czy nie wie czegoś na temat Santiago. Chłopak rozpromienił się, na jego smagłej twarzy lśniły białe, jak śnieg, zęby wyszczerzone w szerokim uśmiechu. On z kolei miał zupełnie inne zdanie na temat starca. Powiedział o nim, że jest to najlepszy rybak, jaki kiedykolwiek łowił w tej wiosce. Jest nauczycielem chłopaka. Teraz, co prawda, pływa na innej łodzi, ale spowodowane jest to tym, że Manolin musiał podporządkować się woli ojca, który zabronił pływać mu na pechowej łodzi starego.

Chodziłam nad brzegiem morza i obserwowałam pracę rybaków. Przynosili na swe łodzie harpuny, osęki i noże. W wielkich pudełkach mieli makrele, które służyły im za przynętę. Powiedziano mi, że najlepszą rybą jest marlin. Ten, kto ma szczęście ją złowić może liczyć na dobrą zapłatę. Rekiny, mimo tego, że także są duże, a nawet większe, nie osiągają takiej ceny. Najczęściej sprzedaje je się do fabryki, w przeciwieństwie do marlinów, które odkupywali sprzedający ryby na targu.

Czekałam na Santiago. Byłam ciekawa co złowi ekscentryczny, starszy pan. Mijały godziny. Do portu powrócili już prawie wszyscy rybacy oprócz „starego” – tak go nazywano w wiosce.

Wiele osób zbierało się nad brzegiem i wpatrywało w morze. Po kilku minutach odchodzili machając ręką i powracali do swoich zajęć. Jedna tylko osoba wpatrywała się w horyzont. Był to Manolin, ten sam, którego spotkałam wcześnie. Zapytałam go, co myśli o tym, że Santiago tak długo nie wraca. Czy ma może jakieś przypuszczenia, podejrzenia dotyczące tak dużego opóźnienia? Odpowiedział mi: „to dobry rybak. Jeśli go nie ma to na pewno udało mu się złowić rybę. Wiem jednak, że jest stary. Nie był przygotowany, żeby tak długo pozostać na morzu. Jest najlepszy, ale już nie młody”. Po kolejnych kilku godzinach zawiadomił straż przybrzeżną. Ta jednak nie była w stanie znaleźć małej łódki. Pozostało cierpliwie czekać. Mieszkańcy wioski co jakiś czas przychodzili i pytali, czy starzec wrócił.

Było już bardzo późno, gdy mała łódka przybiła do portu. Wyszedł z niej wycieńczony, stary człowiek. Jego twarz pokryta była zmarszczkami, a włosy przyprószone siwizną. Oczy miały odcień morza i przebijała przez nie radość. Podbiegło do niego kilku mężczyzn. Do burty przytroczony był ogromny szkielet ryby.

Na pytanie, co się z nią stało odpowiedział cichym i powolnym tonem: „Złowiłem wielką rybę, największa w moim życiu. Kiedy wracałem podpłynęły rekiny i rozszarpały biedaka. Nic nie mogłem zrobi, bo harpun poszedł na dno wbity w głowę pierwszego, który zaatakował. Żal mi, że go złowiłem. Nie mam nawet co dać Martinowi w dowód wdzięczności za dobre serce”. Odpowiedź była całkiem wyczerpująca, jak na osobę, która walczyła przez wiele godzin na morzu z marlinem, a później z rekinami.

Następnego dnia łódź stała w porcie. Szkielet czekał aż zabierze go odpływ. Mieszkańcy wioski nie mogli uwierzyć, że Santiago złowił w pojedynkę tak wielką rybę. Jednocześnie żałowali, że nie udało mu się jej ocalić.

Podobne wypracowania do Ernest Hemingway „Stary człowiek i morze” - reportaż – jeden dzień w porcie rybackim