Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Witold Gombrowicz „Trans-Atlantyk” - kpina z ojczyzny w „Trans-Atlantyku” Gombrowicza

Witold Gombrowicz pisząc powieść zatytułowaną „Trans-Atlantyk” próbował dokonać rozrachunku z Polską, ojczyzną, którą opuścił w 1939 roku, tuż przed wybuchem II wojny światowej i nigdy już do niej nie powrócił. Stąd próba podsumowania tematu kraju rodzinnego, szczególnie że w filozofii Gombrowicza sporą rolę odgrywała Forma, czyli narzucone wzory osobowe i wzory postępowań, a wielki wpływ na nie miała przecież ojczyzna, państwo pochodzenia jednostki.

Autor „Trans-Atlantyku” nigdy nie ukrywał, że męczy i przytłacza go tradycyjny polski patriotyzm, przywiązanie do wartości narodowych, męczeństwo i cierpiętnictwo, które charakteryzują, jego zdaniem, Polaków. Nic więc dziwnego, że w swojej książce kpi i szydzi z typowego Polaka-patrioty. Te szyderstwa zawarte są na kilku poziomach. Na przykład Gombrowicz zaczyna pracować w firmie trzech Polaków. Jak się nazywają jego pracodawcy? Baron, Pyckal i Ciumkała. To nawet nie nazwiska, ale przezwiska charakteryzujące przywary każdego z nich. Poza tym wspólnicy nieustannie się kłócą i skaczą sobie do gardeł. Ich firma to „interes psi i koński dywidendowy”. Czy można poważnie traktować taką działalność? Niepoważny jest także urzędnik w polskim przedstawicielstwie, który – poproszony przez Gombrowicza o pomoc – chce go wysłać do Rio de Janeiro, by się go pozbyć. To zwykły biurokrata, któremu nie chce się pracować. Dopiero kiedy okazuje się, że Gombrowicz jest pisarzem, urzędnik chce, by autor reprezentował Polskę na spotkaniach z miejscowymi literatami, gdzie mógłby zabłysnąć i udowodnić wyższość kraju, z którego pochodzi.

Polonia w Argentynie to żywy skansen, grupa ludzi pielęgnujących zachowania, jakie uważają za patriotyczne i godne prawdziwego Polaka. Dlatego urządzają polowanie i kulig, choć ani pogoda, ani okoliczności nie usprawiedliwiają takich imprez. Przedstawiciele Polonii zakładają Związek Kawalerów Ostrogi, by przypominać sobie o powinnościach wobec ojczyzny, a szczególnie o tym, że za Polskę trzeba cierpieć. Cierpienie zadawane jest przez ukłucia ostrogą, przypinaną każdemu członkowi bractwa.

Kiedy argentyńskie gazety piszą o przegranej Polski w wojnie, przedstawiciele ambasady urządzają kulig i wesoło się bawią. Zdziwiony tym Gombrowicz słyszy od nich, że nie należy pokazywać cudzoziemcom, że poniosło się klęskę. Wreszcie nieudany napad na posiadłość Gonzala przypomina nieco ostatni zajazd na Litwie, opisany w „Panu Tadeuszu”, czyli atak szlachty zaściankowej na dwór w Soplicowie. W książce Gombrowicza Baron siedzi na Ciumkale, a Rachmistrz na innym ze związku Kawalerów Ostrogi. Napad nie udaje się, bo wszyscy w posiadłości świetnie się bawią i radosny nastrój udziela się także napastnikom.

Podobne wypracowania do Witold Gombrowicz „Trans-Atlantyk” - kpina z ojczyzny w „Trans-Atlantyku” Gombrowicza