Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Opisz w liście do mamy swoją wakacyjną przygodę

Kochana mamo,
Jesteśmy na obozie już trzeci dzień, ale wcześnie nie miałam ani chwili, by do Ciebie napisać. Mieszkamy w namiotach niedaleko jeziora, jest bardzo fajnie, pogoda dopisuje. W namiocie jestem z trzema koleżankami i Julką. Tamte dziewczyny są bardzo miłe, szybko się dogadałyśmy i dobrze się  nam razem mieszka. Jak na razie niewiele zobaczyłyśmy, dwa razy byliśmy nad wodą, ale dziś pewnie nie pójdziemy, bo od rana psuje się pogoda. Oprócz wypoczynku, gier i zabaw oraz wyjazdów do Zamościa i Kraśnika, mamy trochę obowiązków – czasem trzeba pomóc w kuchni i  na stołówce. Ale jest nas tutaj tyle, że dyżur wypada raz na dwa, trzy dni.

Nie uwierzysz, ale przytrafiła mi się niesamowita przygoda. Teraz się z tego śmieje, ale naprawdę porządnie najadłam się strachu, zresztą dziewczyny z namiotu też. Chodzi o to, że mieszkamy w namiocie, który stoi najbliżej lasu, jest jakby na skraju całego obozowiska. Kiedy przyjechaliśmy tutaj, było już popołudnie, więc szybko uporaliśmy się z rozpakowywaniem, zobaczyłyśmy też, gdzie są natryski, toalety, stołówka, kuchnia i świetlica. Wieczorem na spotkaniu z okazji rozpoczęcia pobytu komendant obozu przestrzegał, by nie chodzić samotnie do lasu, uważać na komary – smarować się specjalnymi maściami oraz wspomniał o jakimś nieprzyjemnym incydencie z poprzedniego turnusu. Chodziło o zatargi gimnazjalistów, którzy tu wypoczywali, z miejscowymi chłopcami. Komendant prosił, by podobne rzeczy więcej się nie powtórzyły.

Początkowo zapomniałam o tych słowach, ale już pierwszej nocy – a spaliśmy wszyscy bardzo mocno, zmęczeni podróżą – wydawało mi się, że ktoś chodzi wokół namiotu. Przez sen słyszałam jakieś kroki, jakby tupot, a rano już o tym nie pamiętałam. Sytuacja powtórzyła się wieczorem i mocno się zdziwiłam, kiedy drugiej nocy tupanie i szuranie powtórzyło się.  Tym razem obudziłam się i zamarłam z przerażenia – oprócz hałasów zauważyłam, że na ścianie namiotu poruszają się jakieś cienie. Podniosłam się ze śpiwora i zauważyłam, że Agnieszka także nie śpi i również słyszy dziwne odgłosy, spoglądając z przerażeniem na cienie. Bałyśmy się zapalić latarki, ponieważ wtedy byłoby widać, że nie śpimy. Od razu przypomniałam sobie o zatargu, o jakim mówił komendant. Pewnie przyszli się odegrać – przemknęło mi przez myśl. Okazało się, że Agnieszka myśli tak samo. Szeptem uzgodniłyśmy, że jeśli napastnicy będą próbować wejść do namiotu, podniesiemy głośny alarm. Czuwałyśmy dobrą godzinę, czekając na ewentualny atak, ale nic się nie wydarzyło. W końcu Agnieszka zasnęła, a ja także nie miałam siły dłużej czuwać i zapadłam w sen.

Rano obudziłam się niewyspana i postanowiłam o wszystkim opowiedzieć komendantowi. Agnieszka początkowo protestowała, ale wizja kolejnej zarwanej nocy podziałała i koleżanka zgodziła się ze mną. Pozostałe dziewczyny pogrążone w mocnym śnie nie słyszały żadnych odgłosów. Tak czy inaczej poszłyśmy do pana Krzyśka i dokładnie opowiedziałyśmy, co się nam przytrafiło. Komendant bardzo się przejął, poszedł obejrzeć nasz namiot i ziemię wokół niego, ale nie dostrzegł nic ciekawego. Nie było tam żadnych śladów. Niemniej jednak uprzedził wychowawców i polecił, by rozdzielili między sobą nocne warty. To nas całkowicie uspokoiło, kładłyśmy się spać bez strachu, a właściwie to nawet nie byłyśmy do końca pewne, czy coś się nam nie przywidziało. Ale nagle, w środku nocy, znowu obudził mnie jakiś hałas. Zerwała się także Agnieszka. Wyraźnie słychać było tupanie rozlegające się przy jednym końcu namiotu a potem odgłos kroków wskazywał, jakby ktoś okrążał namiot. Była księżycowa noc, więc wyraźnie widziałyśmy długi cień, rzucany na nasz namiot przez tajemniczego przybysza lub przybyszów. Okropnie się przestraszyłyśmy, ale wiedząc, że ktoś jest na warcie, postanowiłyśmy sprawdzić co się dzieje. Ostrożnie otworzyłyśmy wyjście z namiotu i uzbrojone w latarki, wysunęłyśmy się na zewnątrz. Było ciepło, wiał lekki wiatr. Kroki rozlegały się z tyłu namiotu. Ostrożnie tam podeszłam. Nie widać było nikogo a hałas ciągle się rozlegał. Zaświeciłam latarkę i obok namiotu zobaczyłam... jeża z dwoma małymi jeżykami. Jeż próbował ugryźć jabłko, porzucone tam przez którąś z dziewczyn. Zwierzaki tupały aż miło, ale oświetlone latarką szybko zaczęły uciekać w las. Popatrzyłyśmy na siebie z Agnieszką i zaczęłyśmy się głośno śmiać. Nadbiegł wychowawca – wartownik i zapytał co się dzieje. Wyjaśniłyśmy sytuację, przepraszając za zamieszanie. Jednocześnie okazało się, że cień rzucany na ścianę namiotu pochodzi od krzaka, rosnącego na skraju lasu. Kiedy poruszał nim wiatr, nam się wydawało, że ktoś przechodzi koło namiotu. I tak okazało się, że strach ma wielkie oczy...

Napiszę do Ciebie za dwa lub trzy dni i wtedy opowiem Ci, co nowego u mnie słychać. Teraz muszę lecieć na zebranie z wychowawcą, ponieważ za chwilę jedziemy na następną wycieczkę. Całuję Cię mocno!
Kasia

Podobne wypracowania do Opisz w liście do mamy swoją wakacyjną przygodę