Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Adam Zagajewski „Jechać do Lwowa” - recenzja tomiku

W 1985 roku w Londynie nakładem oficyny „Aneks” ukazało się wydawnictwo „Jechać do Lwowa”, zawierające wiersze Adama Zagajewskiego na temat mitycznego „raju utraconego”, opatrzone znakomitym komentarzem w postaci ilustracji Józefa Czapskiego. Jego treść doczekała się wielu wznowień i przedruków - ostatni datuje się na 2009 rok.

Cały zbiór tekstów został osnuty wokół „organizmu” Lwowa jako sielankowego miasta o bardzo swojskim, polsko-ukraińskim charakterze, zbudowanego z wielokulturowości, tolerancji i bogatej kultury. Bardzo ważnym aspektem interpretacyjnym dla tego cyklu jest jednak fakt, iż autor cyklu opuścił Lwów jako kilkumiesięczne niemowlę, kiedy zaś tworzył wiersze - pierwsza od czasu przymusowej repatriacji całej rodziny wizyta poety w tym  miejscu była dopiero przed nim. Zadziwiająco dokładne opisy nastroju, architektury i krajobrazu tego miasta zawdzięczamy wypełniającym niemal każdy dzień w jego domu rodzinnym opowieściom rodziców i dziadków, którzy nigdy nie pogodzili się z utratą swojej małej ojczyzny i przez lata tworzyli swego rodzaju zbiór legend, domową mitologię „raju utraconego”.

Tytułowy dla całego zbioru wiersz oddaje zarówno atmosferę krajobrazu, jak i gawędowości, która towarzyszyła powstawaniu zawartych tutaj wspomnień i wizji. Forma wiersza przypomina styl mowy potocznej, a przez użycie w trakcie opowieści bezpośredniego zwrotu „pamiętasz” nabiera też charakteru luźnej rozmowy pomiędzy dwoma starymi miłośnikami Lwowa, którzy - pozostając z jakichś powodów „na wygnaniu” - pokrzepiają się obrazami swojej Arkadii. Takie wrażenie pogłębia także swoboda w następowaniu po sobie ewokacji kolejnych fragmentów tej przestrzeni, które wyłaniają się jeden z drugiego niemal z taką samą płynnością, z jaką gwar francuskiego salonu z końca XIX wieku wypływał z aromatu magdalenki w wielkim cyklu powieściowym Marcela Prousta.

Moją uwagę zwróciła przede wszystkim kompozycja przestrzeni - jej większą część zajmują opisy przyrody, bujnej, niemal dzikiej, przywodzącej na myśl określone zapachy, pobudzającej wszystkie zmysły na raz. Architektura budynków, a więc to, co w miejskim krajobrazie jest najistotniejsze, schodzi tutaj na dalszy plan, zupełnie tak, jakby Lwów był bliżej nieokreśloną przestrzenią wrzuconą w środek arkadyjskiego ogrodu. W zasadzie jedyną strukturą architektoniczną, jaka pojawia się w tekście, jest układ katedry i cerkwi, które „w nocy milczą inaczej zupełnie”. Lwów został w ten sposób niejako przeniesiony całkowicie do sfery sacrum, bo przecież w rzeczywistości dla poety właśnie tam się znajdował - w sielankowym, idealizującym świecie jego wyobraźni, której emocjonalne opowieści rodziców i dziadków nadały ton cichej pobożności.

Tekst nie omija jednak wątku stricte historycznego, jego finał opowiada bowiem o momencie wygnania z „ziemi obiecanej”, którą „zimni ogrodnicy” przycięli na własną modłę, zupełnie nie przystającą do dawnego charakteru owego arkadyjskiego ogrodu. Dla poety odebrany mu Lwów, nie pamiętany realnie, ale kultywowany w sferze tradycji i opowieści, staje się jego „osobistą Jerozolimą”.

„Jechać do Lwowa” zachwyca swoją nastrojowością i niezwykłą plastyką kolejnych ewokacji, które sprawiają, że możemy niemal poczuć zapach, zobaczyć kolor i dotknąć kipiącego pogodnym i spokojnym życiem miasta. Kompozycja stylistyczna wciąga czytelnika do pozornie naiwnej i dobrodusznej gawędy, by niepostrzeżenie przejść w finale w poważny, refleksyjny ton, który wzmacnia efekt wielobarwnej nostalgii. Po przeczytaniu tego wiersza aż chce się tam pojechać, tak , jak podmiot lityczny: „nagle, w środku nocy, w dzień, we wrześniu lub w marcu”. Trzymając oczywiście w ręku tomik poetycki Adama Zagajewskiego, by naiwnej wierze szukać w zaułkach miasta nastroju zaklętego w jego wyobraźni.

Podobne wypracowania do Adam Zagajewski „Jechać do Lwowa” - recenzja tomiku