Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

F.H. Burnett „Tajemniczy ogród” - opowiadanie o pobycie Mary Lennox w posiadłości

Mam na imię Mary Lennox. Mieszkałam kiedyś w Indiach. To „kiedyś” nie jest znowu „tak dawno temu”, ale od czasu, kiedy zostałam przywieziona do domu wuja, wydarzyło się wiele rzeczy… Dni upływają mi tutaj monotonnie. Nie mam co robić. Czasami spaceruję po ogrodach, oglądając zieleniejącą trawę i pączki kwiatów, ale to jest coraz bardziej nudne. Tydzień temu spotkałam ogrodnika Bena. Wcale nie jest taki niemiły, jak myślałam. Zapoznał mnie z małym ptaszkiem drozdem.

Myślę, że z tym ptaszkiem naprawdę można rozmawiać! Patrzy na mnie małymi oczkami, jakby rozumiał, co mówię. Opowiadałam mu przedwczoraj o tajemniczym ogrodzie, który ponad dziesięć lat temu został zamknięty z powodu śmierci żony pana Cravena. Ona się nim zajmowała. Drozd najwyraźniej wszystko zrozumiał, bo nagle pofrunął ku małej kępce ziemi. Pobiegłam za nim, podeszłam ostrożnie i zaczęłam kopać. Wiedziałam, że gdzieś w pobliżu furtki zakopano klucz.

Jakie było moje zdziwienie, gdy odkryłam to tajemnicze miejsce. To chyba najbardziej odpowiednie słowo, jakim można opisać urok sekretnego zakątka. Pomyślałam sobie, że otwarcie ogrodu zachowam dla siebie w tajemnicy. Nikomu o tym nie powiem, dzięki temu będę mogła przychodzić tutaj codziennie. Postawię ten ogród na nogi! Szkoda tylko, że tak mało wiem o sadzeniu, sianiu i tym podobnych ogrodniczych sprawach.

Dick, którego poznałam wczoraj, podpowiedział mi, które drzewa mogą być martwe. Umówiliśmy się, że będziemy się spotykać w tym miejscu codziennie. Collina też tu zaproszę, ale pod warunkiem, że nikomu o niczym nie piśnie słówka. Pan Craven mógłby być zły, że otworzyłam miejsce, które skazał na zapomnienie. Dick mi pomaga. Nawet przyprowadził ze sobą zwierzęta! W ogrodzie widać już pierwsze efekty naszej pracy. Szczerze mówiąc, wyobrażam sobie, jak będzie wyglądał latem albo jesienią! Krokusy, maki i szczególnie róże zakwitną.

Niedawno padał deszcz. Byłam zła, bo musiałam zostać w tym dziwnym domu, ale nie pomyślałam, że krople wody będą miały tak zbawienny wpływ na cały nasze zakątek. Collin wczoraj miał atak nerwowy. Jest już nieco spokojniejszy. Rozmawiałam z nim. Kazał się wyprowadzić na świeżę powietrze (myślę, że to skutek moich opowieści). Nakazał też Benowi, aby w czasie, gdy będzie przebywał na powietrzu, w ogrodach nie było żadnych ogrodników.

Wszyscy wiedzą o tym, że Collinowi się nie odmawia – biedak nie może poradzić sobie z tym, że jeździ na wózku. Zaprowadziłam Collina z Dickiem do naszego azylu. Wtedy powiedział coś, co do głębi poruszyło moje serce. Powiedział, że czuje, że wyzdrowieje. Byłam nawet świadkiem tego, jak po raz pierwszy przy pomocy Dicka wstawał z wózka. Chyba każdy by wstał, gdyby jego ogrodnik pytał się, czy to prawda, że ma krzywe nogi lub garbate plecy.

Collin tak się uparł, że nawet zaczął pomagać nam w pracach ogrodowych. Jakiż był z siebie zadowolony! Uparciuch. Od tamtej pory cała nasza trójka spotyka się w oficjalnie zamkniętym ogrodzie. Nie pamiętam już dokładnie, jak to się stało, ale po kolei wszyscy zaczęli dowiadywać się o naszej tajemnicy. Ostatnim, który się dowiedział, był pan Craven.

Jeszcze nigdy nie byłam świadkiem tak wzruszającej sceny. Ojciec Collina miał łzy w oczach, kiedy rozglądał się po ogrodzie. Na koniec zobaczył własnego syna stojącego bez niczyjej pomocy na nogach. Wyjaśnili sobie wszystkie nieporozumienia. Moim zdaniem wszystko stało się dzięki magii tego miejsca i oczywiście przy niezbędnej pomocy pana drozda, który właśnie fruwa w tą i z powrotem, żeby nakarmić swoje pisklaki.

Podobne wypracowania do F.H. Burnett „Tajemniczy ogród” - opowiadanie o pobycie Mary Lennox w posiadłości