Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Moja wymarzona podróż. Opowiadanie

Nie lubię jesieni. Znaczy tę wczesną jeszcze mogę znieść, ale kiedy deszcz spłukuje wszystkie kolory z drzew, zaczyna robić się naprawdę przykro. W dodatku jest to okres, w którym wszystkich spotykają najgorsze zdarzenia. Któregoś dnia tato wrócił później i oznajmił nam, że auto do niczego się nie nadaje i najlepiej byłoby oddać je na złom, ale za dużo z tym fatygi. No dobrze, w każdej rodzinie zdarza się coś takiego, ale w weekend były imieniny cioci, a ona mieszka całkiem daleko. Mogliśmy nie jechać? Owszem, mogliśmy, ale taka absencja wiąże się z wielkimi konsekwencjami i chwilowym wykluczeniem z rodzinnego grona (ciocia jest furiatką, a przynajmniej tak mówi tato).

Rodzice wzięli więc na siebie obowiązek skołowania jakiegoś transportu. Mieli popytać sąsiadów i kogoś z rodziny. Oczywiście - nie udało im się. Podejrzewam, że to przez tatę, on naprawdę nie ma talentu do samochodu. Kiedyś pożyczył samochód od wujka Józka i zatankował do niego (samochodu, nie wujka!) złe paliwo. Nie muszę Wam mówić co działo się dalej. Tak więc mama podjęła decyzję, że pojedziemy pociągiem. Mam nadzieję, że rozumiecie moją sytuację - mam trzynaście lat i miałem jechać z RODZICAMI w POCIĄGU. Brrr, straszny obciach!

Noc przed wyjazdem miałem naprawdę ciężkie koszmary. Rano odmówiłem przyjęcia jakiegokolwiek pokarmu i siadłem na walizce. Mama i tata jeszcze coś tam pakowali, ale wszystko działo się jakoś spokojnie. Zapewne wszyscy byliśmy nieco przygnębieni wizją podróży. Tato powiedział, że ostatni raz pociągiem jechał na kolonie i to było dawno temu. Mama nigdy nie używała tego środka lokomocji, wolała znaleźć sobie tatę, który woził ją samochodem.

Z ciężkimi tobołami i jeszcze cięższymi sercami wyruszyliśmy z domu, by autobusem dojechać na dworzec PKP. Na peronie usłyszałem głos pani, która pożerała litery jak drugie śniadanie:

- Pociąg do Świnoujścia wyruszy z godzinnym opóźnieniem. Opóźnienie spowodowane jest remontem torów.

- No to pięknie, człowiek śpieszy się jak tylko może, a tu taki numer nam odwalają - skomentował komunikat tato.

Cóż było robić? Siadłem na walizce i cierpliwie czekałem. W końcu nadjechał pociąg, czemu zawtórowały wiwaty strudzonych podróżników (byli studzeni już przed podróżą). Zajęliśmy miejsce w przedziale i każdy zaczął czytać co tam miał pod ręką. Przed nami była ośmiogodzinna podróż, więc mieliśmy naprawdę sporo czasu, by rozkoszować się każdym wyrazem. Monotonny stukot wagonów szybko spowodował, że wpadliśmy w objęcia snu.

Jakże wielkie było nasze zdziwienie, gdy obudziliśmy się w Rzymie. Jeszcze bardziej zdziwiony był maszynista, który później tłumaczył się, że ktoś poprzestawiał zwrotnice, a pociągiem jest trudno zawrócić (śledztwo wykazało natomiast, że wielką pasją tego pana była historia i od zawsze chciał zobaczyć Rzym). Skoro byliśmy już we Włoszech, to postanowiliśmy, że spędzimy tam cały weekend. Wiele zwiedzaliśmy, ale najbardziej podobało mi się Koloseum i komentarz taty, który powiedział, że przy następnym spotkaniu z ciocią będziemy jak chrześcijanie rzucani lwom na pożarcie.

Wierzcie lub nie, ale takiej podróży nie mógłbym nawet sobie wymarzyć. Przecież lepiej jest trafić do wiecznego miasta niż na nudne imieniny. W dodatku wszystko na koszt firmy!

Podobne wypracowania do Moja wymarzona podróż. Opowiadanie