Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Franz Kafka „Proces” - tragizm Józefa K.

Józef K. z góry zostaje skazany na śmierć, prawdopodobnie wyrok sądowy jest znany już przed jego aresztowaniem. To sprawia, że bohater musi ponieść klęskę. Jego losy są z góry przesądzone. Pod tym względem jego sytuacja przypomina konflikt tragiczny. Proces Józefa K. nie może się zakończyć uniewinnieniem, choć nie popełnił on żadnego przestępstwa. W swych zmaganiach z wymiarem sprawiedliwości jest on samotny i skazany wyłącznie na siebie.

Sytuacja Józefa K. nie jest klasycznym przykładem konfliktu tragicznego, ponieważ bohater nie staje przed dylematem moralnym. Nie musi dokonywać wyboru. Jedynym wyborem jest bierność lub działanie. Przekonany o swojej niewinności Józef K. podejmuje różne kroki, mające uwolnić go od oskarżeń. Tragizm jego położenia polega na tym, że cokolwiek zrobi, pozostanie bez znaczenia. Gdyby jego proces toczył się zgodnie z prawem, miałby szanse odeprzeć stawiane mu zarzuty. Jednak postępowanie w jego sprawie to farsa, w której on jest zwykłą marionetką. 

Bohater od początku jest samotny i pozbawiony pomocy. Faktem jest, że Józef K. sam wybrał swoją samotność. Nie miał przyjaciół ani rodziny jeszcze przed aresztowaniem. Nie można więc powiedzieć, że bliscy go opuścili w trudnej chwili. Jednak dopiero proces uświadomił mu, że jednak potrzebuje innych ludzi. Bankier całe swoje życie poświęcał pracy, poza nią nie miał w życiu niczego. To dlatego w chwili zagrożenia, kiedy potrzebuje pomocy, właściwie nie ma się do kogo zwrócić. Zdany na własne siły Józef K. bardzo silnie odczuwa swoją bezradność. Jako człowiek na wysokim i odpowiedzialnym stanowisku przyzwyczajony był do poczucia kontroli. W zetknięciu z aparatem władzy pozostaje całkiem bezsilny. Nie zna reguł rządzących w sądzie, popełnia błędy, nie ma żadnych informacji, nie zna zarzutów, nie wie, jak toczy się jego sprawa. Wydaje się, że w sprawie własnego procesu jest najgorzej poinformowaną osobą. Właśnie ta niepewność najbardziej doskwiera bohaterowi. Nieszczęście spada na niego niespodziewanie, w trzydzieste urodziny zostaje aresztowany i postawiony przed sądem. Jednak nikt nie może wyjaśnić, dlaczego ani jak powinien postąpić dalej. Przez następne miesiące bohater wiedzie życie podobne do tego, jakie prowadził przed aresztowaniem, nadal chodzi do pracy, swobodnie porusza się po mieście, może załatwiać swoje sprawy, jednak nie może zapomnieć, że jest oskarżonym i że przeciwko niemu toczy się proces.

Józef K. nie poddaje się od razu. Początkowo jest przekonany, że to jakaś pomyłka albo żart, chce rzecz jak najszybciej wyjaśnić. Podczas pierwszego przesłuchania jest butny i obraża sędziów. Uważa, że naruszono jego prawa, narażono go na nieprzyjemności i utratę autorytetu. Jednak szybko się przekonuje, że nie ma żadnych praw, że wobec machiny systemu władzy jest zupełnie bezradny. Opór jest jego moralnym wyborem. Nawet jeśli wyrok już zapadł, walka jest jedynym honorowym i godnym rozwiązaniem. Jednak bohater w końcu się poddaje i sam zaczyna wątpić w swoją niewinność. Gotów jest przyznać się do niepopełnionej zbrodni. Ostatecznie godzi się z wyrokiem sądu i biernie poddaje egzekucji.

Tragiczny jest koniec historii Józefa K. Idąc na śmierć, pragnie przynajmniej ocalić odrobinę godności, dlatego nie wyrywa się funkcjonariuszom: „Jedyne, co teraz mogę zrobić (…) to zachować do końca spokój, rozwagę, rozsądek. Zawsze pragnąłem dwudziestoma rękami naraz chwytać świat, i to nawet dla niesłusznego celu. To było mylne; czy mam teraz pokazać, że nawet jednoroczny proces nie zdołał mnie niczego nauczyć? Czy mam odejść jak człowiek niepojętny? Czy mam pozwolić, by mówiono o mnie, że na początku procesu chciałem go ukończyć, a teraz na jego końcu znowu go zacząć? Nie chcę, by tak mówiono. Jestem wdzięczny za to, że dano mi na tę drogę tych półniemych, nic nie rozumiejących panów i że mnie samemu pozostawiono, abym powiedział sobie o tym, co nieuchronne”. Ale nawet to mu się nie udaje, w chwili śmierci ma poczucie, że umiera „jak pies”.

Tragizm położenia Józefa K. wynika z jego bezsilności. Sytuacja, w jakiej się znalazł, jest absurdalna, pozbawiona logiki. Bohater nie może dokonać słusznego wyboru, właściwie nie może dokonać żadnego wyboru, ponieważ nie zna reguł rządzących systemem prawniczym. Żyje ze świadomością, że przeciwko niemu toczy się proces, on sam zaś nie ma na niego żadnego wpływu. Być może dlatego w chwili śmierci czuje pewną ulgę, że jego niepewność dobiega końca, i gdy oprawcy nie mogą się zdecydować, który z nich zada ostateczny cios, Józef K. sam ma ochotę wyrwać im nóż i przebić się.

Podobne wypracowania do Franz Kafka „Proces” - tragizm Józefa K.