Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Hanna Krall „Zdążyć przed Panem Bogiem” - charakterystyka Marka Edelmana

Marek Edelman był bojownikiem Żydowskiej Organizacji Bojowej i jednym z dowódców powstania w getcie warszawskim, które wybuchło 19. kwietnia 1943 roku i trwało do połowy maja. Nieliczni powstańcy – według Edelmana było ich 220, inni twierdzą że nawet pół tysiąca – stawili opór Niemcom wkraczającym do dzielnicy żydowskiej w Warszawie, by dokonać jej ostatecznej likwidacji. Getto istniało od niecałych trzech lat, w 1941 roku zamieszkiwało w nim prawie pół miliona Żydów. Głód i terror sprawiały, że liczba mieszkańców ciągle spadała. W połowie 1942 roku Niemcy rozpoczęli masowe wywózki do obozu zagłady w Treblince. W wrześniu w getcie zostało zaledwie kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców.

Marek Edelman wcześnie został sierotą. Ojciec zmarł, gdy chłopiec miał kilka lat, w wieku 14 lat stracił matkę. Edelman należał do Bundu, lewicowej organizacji żydowskiej i już jako dziecko zarabiał na swoje utrzymanie. Opiekowały się nim działaczki Bundu. Edelman twierdzi, że przywódcą powstania został nieco przez przypadek. Kolega, który miał pełnić tę funkcję, załamał się, kiedy Niemcy aresztowali jego dziewczynę. Okazało się, że nie nadaje się na dowódcę.

Edelman, jak zresztą większość bojowników ŻOB-u, był człowiekiem bardzo młodym. Kiedy wybuchło powstanie, miał 22 lub 24 lata – nie ma zgodności co do jego daty urodzenia, podaje się rok 1919 lub 1921. Mimo tak młodego wieku Edelman odznaczał się opanowaniem, zdecydowaniem i zimną krwią. Nie panikował w sytuacjach zagrożenia, choć nie uważał się także za bohatera. Z pewnym zakłopotaniem wspomina, że nie wiedział, co odpowiedzieć, kiedy ludzie zaczęli się zwracać do niego z pytaniami o dalszą walkę czy kolejne rozkazy. Mimo to Edelman umiał stanąć na wysokości zadania, zachować się jak dowódca – kiedy jeden z bojowników wpadł w panikę, twierdząc że Niemcy spalą getto i partyzantów, Marek uderzył go w twarz. Postąpił tak, by nie załamał się duch bojowy w oddziale.

Trudno powiedzieć, by Edelman był człowiekiem bezwzględnym. W jednym z epizodów opisuje, jak stojąc na Umschlagplatzu, ratował ludzi potrzebnych organizacji. Jedna z matek prosiła go, by wyprowadził jej córkę. Edelman tego nie zrobił, bo mógł uratować tylko jedną osobę – wybrał dziewczynę, która była świetną łączniczką. Nie można mówić tu o egoizmie czy bezwzględności Edelmana, po prostu na pierwszym planie stawiał potrzeby ŻOB-u, a nie swoje czy innych ludzi. Główny bohater książki Hanny Krall zawsze podkreślał, że najgorsza jest bezczynność, dlatego zawsze starał się coś robić. Nie ma wątpliwości, że jako Żyd czuł się poniżony losem swego narodu mordowanego przez Niemców, dlatego postanowił stawić im opór. Specjalnie nie wybrał samobójczej śmierci, jak na przykład dowódca powstania – Mordechaj Anielewicz. Edelman nie chciał poświęcać życia dla symboli, wolał żyć i działać. W 1944 roku Marek dowodził oddziałem ŻOB-u, walczącym w powstaniu warszawskim.

W pierwszych latach po wojnie jego życie stało się puste i bezwartościowe. Przyjaciółka zapisała go na medycynę i to właśnie w pomaganiu ludziom, w ratowaniu ich przed śmiercią, Edelman odnalazł swoje powołanie. Przypominało to sytuację w getcie, gdzie przeżycie każdego kolejnego dnia było wielkim wyzwaniem. Jako lekarz Edelman walczył o życie swoich pacjentów uczestnicząc w pionierskich operacjach serca. Gdyby nie jego upór i zdecydowanie, wielu z tych zabiegów pewnie by nie wykonano.

Podobne wypracowania do Hanna Krall „Zdążyć przed Panem Bogiem” - charakterystyka Marka Edelmana