Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Krzysztof Kamil Baczyński „Orfeusz w lesie” - interpretacja i analiza utworu

Poemat Krzysztofa Kamila Baczyńskiego zatytułowany „Orfeusz w lesie” powstał na początku 1942 roku, pochodzi więc z okresu, który zaowocował jednymi z najpiękniejszych wierszy miłosnych nie tylko w dorobku tego poety, ale i całej polskiej literatury nowożytnej.

Utwór został oparty na motywie mitologicznej historii o uwiedzeniu Eurydyki przez Orfeusza. Dzieli się na siedem części odpowiadających kolejnym etapom tej opowieści, z których fragmentem najdłuższym, cechującym się największym dramatyzmem jest rozdział zatytułowany „Zmaganie”. Jego odmienność od reszty tekstu widoczna jest już w warstwie graficznej: składa się z wersów o znacznie większej ilości zgłosek niż pozostałe rozdziały. Regularność i melodyjność całości podtrzymują jednak rymy dokładne, krzyżujące się w pierwszym, trzecim i czwartym rozdziale, a sąsiadujące w pozostałych.

Rozdział pierwszy – „Zamysł” – przynosi synestezyjny obraz Orfeusza skradającego się w leśnych ostępach ku swej wymarzonej Eurydyce:
„co mu była poczęciem melodii,
które spełniał na lirze jej ciała.”
Każdy z elementów tej przestrzeni pełni rolę swoistego instrumentu, biorąc udział w tworzeniu akompaniamentu dla sceny zdobywania kochanki za pomocą niebiańskiej muzyki mitycznego bohatera. Eurydyka została tu ukazana jako zarówno inspiracja, jak i cel twórczości sławnego śpiewaka, w pewnym sensie stanowi więc personifikację miłości, która pełni dla artystów właśnie taką, dualną rolę.

Fragment „Wahanie” opowiada o udręce artysty poszukującego natchnienia dla pierwszych nut nowego utworu. Pomocnikami w tym trudnym procesie są bohaterowie świata przyrody: biedronka i jastrząb, symbolizujące dwa odmienne w swym charakterze rodzaje pieśni – jeden łagodny i zwiewny, drugi zaś agresywny i niebezpieczny. Orfeusz odrzuca obydwa z nich jako nieprzystające do jego intencji, pogrążając się w tytułowy dla kolejnego fragmentu płacz. Jego akompaniamentem stanie się „błędne wycie wilków”, które wyrzucają bohaterowi, iż swą niebiańską muzyką porusza w ich duszy struny wrażliwości nie przynależne do świata zwierząt. Podobnie kolejni bohaterowie – jelenie i „zielone zaskrońce” – proszą Orfeusza o uciszenie melodii żalu, która „nie roztkliwia, lecz wstrząsa”.

W kolejnym rozdziale zatytułowanym „Wstyd” mityczny śpiewak wysnuwa z uwag czynionych przez upersonifikowany świat przyrody wniosek na temat istoty prawdziwego arcydzieła muzycznego:
„Płacz ma być płaczem – myślał – a łzy łzami,
a pieśń – wysnutą spod serca muzyką”.
Wymarzony, chwytający za serca utwór musi więc pochodzić z głębokich pokładów wrażliwości artysty, stanowiąc wyraz prawdziwych emocji, jakie nim kierują, każdy fałsz zamienia bowiem muzykę w kakofonię. Objawia się tu również swoisty egocentryzm każdego artysty: Orfeusz płacze nad swoją niemocą nie dlatego, iż oddala go od Eurydyki, lecz z powodu utraty wiary we własne, nieograniczone możliwości twórcze.

W przełamaniu owej niemocy bohaterowi pomoże we fragmencie „Zmaganie” dąb nawołujący Orfeusza do działania poprzez porównanie jego potęgi do własnego majestatu w leśnym królestwie. Śpiewak chwyta wtedy swą lirę i wydaje z niej dźwięki poruszające całą przyrodę: „krety uskrzydlone”, podziemne strumienie, żołędzie, wierzby, kwiaty i trawy zielone, które zaczynają wydawanymi poprzez siebie dźwiękami tworzyć bajkowy akompaniament dla pieśni śpiewaka. Bohater wpada wówczas w natchnioną ekstazę, która stopniowo przeradza się w pasję:
„tłukł Orfeusz, aż sypnęła ciężkich gwiazd ulewa…
Wtedy przerwał, bowiem czuł, że głos mu uwięźnie”.

W finale zostaje jednak zwyciężony majestatycznym milczeniem owego dębu, który nawoływał go do muzycznego pojedynku. Świat przedstawiony usypia wtedy na powrót w swej błogiej ciszy, swym nastrojem uspokajającej również egzaltowanego śpiewaka. Swą porażkę traktuje jednak z wielkim spokojem, zdając sobie sprawę z najcenniejszej lekcji, jakiej udzielił mu przeciwnik – najpiękniejszą muzyką przyrody jest jej cisza, nie znosząca egzaltowanych popisów i gniewnego bębnienia o struny. Największym skarbem śpiewaka jest zaś owa muzyka zamknięta w nim samym, niemożliwa do wyrażenia żadnymi dźwiękami, ukazana w przedostatnim wersie utworu za pomocą metafory „zamkniętych podziemi”, do których kluczem jest – paradoksalnie – właśnie milczenie.

Podobne wypracowania do Krzysztof Kamil Baczyński „Orfeusz w lesie” - interpretacja i analiza utworu