Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Henryk Rzewuski „Pamiątki Soplicy” - charakterystyka wybranych bohaterów z kręgu konfederacji barskiej

Konfederacja barska w romantyzmie była wydarzeniem pielęgnowanym z nabożną czcią. Jej przebieg i bohaterowie przeszli do legendy. Oto polska szlachta gotowa była stanąć nawet przeciwko królowi, byle nie ulec znienawidzonemu caratowi. Wokół wydarzeń z lat 1768-1772 zrodził się mit prawdziwego szlachcica broniącego wolności i wiary. Do powstania tego mitu przyczynił się także sam Rzewuski w swych „Pamiątkach Soplicy”.

Postacią wiodącą prym w utworze Rzewuskiego jest Karol Radziwiłł Panie Kochanku: „któren był pan wielki, pobożny, dobrodziej szlachty i filar naszej barskiej konfederacji”. Książę jest uosobieniem szlacheckich cnót: hojności, równości, ale też waleczności. Jako wzór szlachcica i możnego pana jest on wesołym towarzyszem zabawy, magnatem, który chętnie gości prostą szlachtę, ubogą, lecz równą mu urodzeniem. Mimo rażącego braku elementarnego wykształcenia, Radziwiłł jest wykreowany na człowieka życiowej mądrości: „co tylko nasz książę powiedział, warto było ryć na kamieniu”. By dopełnić obrazu prawdziwego szlachcica, przedstawiał Rzewuski swego bohatera także jako rycerza walczącego w słusznej sprawie, a więc po stronie konfederacji barskiej.

Postacią nadającą osobowość obozowi konfederatów jest ksiądz Marek. Charyzmatyczny kapelan, wyrażający idee, za które wszyscy walczyli. Widzimy go między innymi podczas mszy w klasztorze w Kalwarii, jak wygłasza płomienne kazanie o miłości bliźniego i powinnościach wobec ojczyzny. Słowa kaznodziei są dla wszystkich zaskoczeniem, po wygranej pod Lanckoroną bitwie, ponadto w dzień urodzin i imienin księcia Radziwiłła spodziewali się pochwał i życzeń. Kazanie było jednak ostre, krytykowało brak dobrych obyczajów, zbyt wielką dumę konfederatów i wzajemne zatargi. Ksiądz Marek jest niczym sumienie konfederacji, zarzuca zgromadzonym, że sami są winni upadku kraju. Oskarża możnych o prywatę, dbanie o swoje własne majątki i wygody, podczas gdy ojczyzna wymaga silnych rządów. Zaskoczenie zgromadzonych było ogromne, gdy ksiądz zaintonował „Przed oczy Twoje, Panie”, nikt do niego nie dołączył, wszyscy stali w osłupieniu, rozważając słowa karmelity. Ostre kazanie skierowane do konkretnych osób, porywczych szlachciców nie wywołało ich oburzenia, co zaskakujące, zawstydziło ich. Nikt nie opuścił kościoła,  przeciwnie zgromadzeni przyjęli krytykę pokornie i przy wyjściu całowali ręce księdza.

Wśród konfederatów, nie do końca z własnej woli, znalazł się również pan Bielecki, który za radą pewnego dominikanina, zamiast udać się na pielgrzymkę do ziemi świętej, w ramach pokuty i odzyskania dobrego imienia dołączył do konfederacji barskiej. „Że był dobrym szlachcicem, dowód, iż go tytułowano sędzią grodzkim, że był możnym, świadczą trzydziestu jeźdźców zbrojnych, których aż z Mścisławskiego z sobą przyprowadził; a że był światły, to powiem, żem na własne uszy słyszał, jak z generałem Demulier po francusku rozmawiał, a do tego pobożny jak ksiądz i dziwnie łagodnego przystępu; a choć obywatel możny i k'temu urzędnik, pokorny jak kwestarz; my wszyscy za niego ubić byśmy się dali”. Bielecki, który wcześniej wsławił się niechlubną rolą rajfura królewskiego, dał się poznać jako dzielny żołnierz. Kilkakrotnie ranny w czasie walki, nie poddawał się i walczył do końca. W końcu zapomniano mu dawne winy, odzyskał powszechny szacunek i poważanie i nawet otrzymał zaszczytny urząd podkomorzego.

Mniej chlubny przykład stanowi postać pana Dzierżanowskiego, który choć dzielny w boju, naturę miał grzeszną. Złamał zakaz samotnego opuszczania obozu, by uderzyć w konkury do bogatej wdowy. W drodze powrotnej natknął się na mały oddział kozaków, siedmiu zdołał pokonać, ale zgubiła go chciwość. Pragnąc zabrać ze sobą konie poległych, zaplątał się w uprząż i nie zdołał uciec przed nadciągającymi posiłkami. Uratowali go zaalarmowani strzałami towarzysze konfederaci, w tym narrator opowieści, Seweryn Soplica. Dzierżanowski zaproponował swemu wybawcy wstąpienie do jego pułku, jednak Soplica odmówił za radą przyjaciela, który tak przedstawił mu Dzierżanowskiego: „on Pana Boga się nie boi, swoich i cudzych rabuje, a nierząd lubi, że aż zgroza”. Jak widać, nie wszyscy konfederaci zostali przedstawieni w pozytywnym świetle.

Podobne wypracowania do Henryk Rzewuski „Pamiątki Soplicy” - charakterystyka wybranych bohaterów z kręgu konfederacji barskiej