Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Franz Kafka „Proces” - Motyw winy i kary. Kara bez winy? Esej

„Proces” Fraza Kafki porusza kwestię winy w kilku aspektach. W warstwie dosłownej utworu toczy się absurdalny proces głównego bohatera, który do końca nie poznaje stawianych mu zarzutów. Ale utwór można odczytywać też bardziej ogólnie, w świetle filozofii egzystencjalnej czy religii chrześcijańskiej, gdzie wina nie oznacza złamania prawa, a wyrok jest kwestią sumienia, a nie innych ludzi.

Proces, jaki wytoczono Józefowi K., jest wyjątkowo tajemniczy. Sam oskarżony wydaje się najmniej poinformowany o jego przyczynach i przebiegu. Bohater zostaje aresztowany w dniu swoich trzydziestych urodzin. Do jego mieszkania wkraczają dwaj funkcjonariusze. Nie mają żadnego nakazu, nie umieją mu powiedzieć, dlaczego zostaje aresztowany, ale zmuszają go, by poddał się ich woli. Cała procedura postępowania sądowego ma absurdalny charakter. Logiczne pytania bohatera pozostają bez odpowiedzi: „(...) Wnioskuję to z tego, że jestem wprawdzie oskarżony, ale nie mogę znaleźć najmniejszej winy, o którą można mnie było oskarżyć. Ale i to jest drugorzędną sprawą: kto mnie oskarża? – oto zasadnicze pytanie”. Józef K., wezwany na przesłuchanie, ma się bronić, jednak nie wie wobec jakich zarzutów. Właściwie powinien udowodnić swoją niewinność w każdym aspekcie, co jest oczywiście niemożliwe.

Absurdalne jest to, że sąd od początku nie jest zainteresowany udowodnieniem oskarżonemu winy. Cały proces jest farsą, która zmierza jedynie do zatwierdzenia postanowionego już wcześniej wyroku. Wina nie ma więc żadnego znaczenia. Tym trudniej ją określić, jako że prawo też nie jest jasno określone; obywatel nie wie, czy je naruszył. Dla sędziów nie ma znaczenia, czy Józef K. jest winny, nikt nie próbuje tego dochodzić, proces służy tylko wydaniu wyroku.

Józef K. jest przekonany o swojej niewinności. Na początku w jego zachowaniu widać pewność siebie, domaga się wyjaśnień, odważnie oskarża urzędników: „(...) Więc to tak! (…) przecież wy wszyscy jesteście, jak widzę, urzędnikami, jesteście tą przekupną bandą, przeciwko której wystąpiłem, stłoczyliście się tutaj jako gapie i szpicle, utworzyliście pozorne partie, z których jedna oklaskiwała mnie, aby mnie wybadać, chcieliście nauczyć się sztuki zwodzenia niewinnych!”. Jednak w miarę trwania procesu Józef K. sam zaczyna wątpić w to, że jest bez winy. I choć do końca nie usłyszał żadnych zarzutów, godzi się z wyrokiem śmierci.

Oprócz wyroku sądowego i przekonania samego oskarżonego możemy poznać też opinię pani Grubach. Dla prostej kobiety kwestia winy wydaje się raczej łatwa: „(...) No, niewinny... –  powiedziała – nie chcę tak z miejsca wydawać sądu, może brzemiennego w skutki, zresztą nie znam pana przecież, w każdym razie trzeba by już być ciężkim zbrodniarzem, aby sprowadzać zaraz na kark komisję śledczą. Ponieważ jest pan jednak wolny – a przynajmniej z pańskiego spokoju wnoszę, że pan nie zbiegł z więzienia – nie mógł się pan dopuścić żadnej zbrodni”. Głos właścicielki pensjonatu jest głosem zdrowego rozsądku. Niestety nie ma żadnego wpływu na los bohatera.

Jeśli rozumieć niewinność w kategoriach przestrzegania prawa, Józef K. pozostaje niewinny. Wszak nie ciąży na nim żadna zbrodnia ani nawet wykroczenie czy zaniedbanie. Ale czy w ocenie moralnej niczego nie można mu zarzucić? W świetle religii chrześcijańskiej każdy jest naznaczony grzechem pierworodnym. Bohater nie jest wzorem cnót, nie potrafi nawiązywać relacji z innymi ludźmi. Całe życie poświęca pracy i karierze zawodowej. Nie ma żadnych zainteresowań, nie udziela się społecznie, nikogo nie kocha, z nikim się nie przyjaźni, na nikim mu  nie zależy. Jego śmierć pozostanie niemal niezauważona.

Zarzuty wobec Józefa K. wysuwa też jego własne sumienie, które wyraźnie daje o sobie znać w ostatniej scenie, kiedy bohater umiera: „(...) było tak, jak gdyby wstyd miał go przeżyć”. Przed sądem czuje się niewinny, wobec samego siebie nie ma tej pewności. Oczywiście nie jest to powód, by kogokolwiek skazywać na śmierć, ale być może to właśnie było powodem, dla którego Józef K. przestał się bronić.

Podobne wypracowania do Franz Kafka „Proces” - Motyw winy i kary. Kara bez winy? Esej