Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Krzysztof Kamil Baczyński „Niebo złote Ci otworzę” – interpretacja, opracowanie wiersza

„Niebo złote Ci otworzę” Krzysztofa Kamila Baczyńskiego pochodzi z ostatniego wydanego za życia poety tomiku pt.: „Śpiew z pożogi” (1944). Utwór – podobnie jak większość erotyków w dorobku artysty – był adresowany do jego żony, Barbary Drapczyńskiej, która zginęła w Powstaniu Warszawskim kilka tygodni po śmierci męża.

Wiersz został utrzymany w konwencji liryki bezpośredniej poprzez jasny, wyeksponowany już w pierwszym wersie zwrot do adresatki: „Niebo złote ci otworzę”. Metaforyczna przestrzeń, w jaką podmiot liryczny pragnie wprowadzić swoją ukochaną, odnosi się do sielankowej wizji świata przyrody, który odegrał w poezji Baczyńskiego rolę raju utraconego, mitycznej arkadii stanowiącej ucieczkę od okrucieństwa wojennej rzeczywistości. Jest jej przeciwieństwem w każdym aspekcie – dźwiękowym, kolorystycznym, przede wszystkim zaś nastrojowym. Panuje tutaj cisza rozkładająca się „białą nicią”, paradoksalnie złożona z dźwięków – generowanych głównie przez upersonifikowane jeziora i zmierzchy, które „grają” i „śpiewają”. Oprócz walorów wizualnych i słuchowych owa przestrzeń posiada również cechy odwołujące się do zmysłu dotyku:
„Ziemię twardą ci przemienię
w mleczów miękkich płynny lot”.

Różnica pomiędzy sielankowym światem „złotego nieba”, a nieprzyjazną rzeczywistością jest więc wyczuwalna wszystkimi zmysłami, co tym bardziej podkreśla rozdźwięk pomiędzy tymi dwiema przestrzeniami. Podkreślony zostaje również fantastyczny, bajkowy charakter „złotego nieba”, gdzie rolę „bohaterów” poruszających się w tle przejmują „rzeczy cienie”, zanimizowane i upersonifikowane, bowiem „prężą się jak kot”, „futrem iskrzą”, swoim działaniem kreują kształt świata przedstawionego.

Kolejnym elementem świata rzeczywistego, który zostanie zastąpiony w bajkowym niebie, są
„powietrza drżące strugi
jak z anielskiej strzechy dym”.

Dzięki tak skonstruowanemu porównaniu domyślamy się, że chodzi o dymy płonących w czasie wojny miast, które wypełniają drżeniem zarówno powietrze, jak i serca tych, którym przyszło patrzeć na powszechną, nieustającą pożogę. W arkadii podmiotu lirycznego ich miejsce zajmą „aleje długie” wypełnione znów muzyką „brzóz przejrzystych”, „pszczelich skrzydeł”, „różowych pnączy świateł”, które wygrywają hymn kojący, choć pełen żalu.

W ostatniej partii wiersza okazuje się jednak, iż otwarcie drzwi do obiecanego „nieba złotego” jest niemożliwym z powodu niedyspozycji przewodnika – podmiot liryczny okazuje się niezdolnym do odnalezienia bajkowych wrót z powodu „szkła bolesnego”, które tkwi w jego oczach. Przypomina tym samym postać Kaja z baśni Hansa Christiana Andersena, któremu kawałek lodu pozostający w oku zmroził serce na tyle, iż nie potrafił już kochać. Podobnie „ja” liryczne czuje się niezdolne do uruchomienia swej wyobraźni i uczynienia z fabrykowanych w niej obrazów świata rzeczywistego, ponieważ jego fantazje „zamroził” odłamek szkła, pochodzący pewnie z szyby okna rozbitego w wojennej zawierusze. Skonstruowana w ten sposób metafora zostaje wyjaśniona bardzo dobitnym, turpistycznym obrazem – owo „szkło bolesne” to
„(…) obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi”.

Podmiot liryczny widzi lekarstwo na swą „ułomność” w zakryciu tragicznych obrazów, jakie uśpiły jego zmysł piękna i fantazję, nie potrafi jednak dokonać tego samodzielnie, stąd też prosi o pomoc adresatkę swej wypowiedzi. Dzięki temu również ona może stać się kreatorką tytułowego „złotego nieba”, stoi przed nią jednak misja niezwykle trudna i, jak się zdaje, z góry skazana na niepowodzenie – ma odmienić „czas kaleki”, który przyprószył głowę podmiotu lirycznego „czarnym pyłem gniewnych lat”.

Wiersz nabiera w finale charakteru skargi małego chłopca, który zakrywa twarz rękoma, broniąc się przed obrazami z koszmarnego snu w nadziei, że rychło ktoś go z niego obudzi. Ratunek jednak nie nadchodzi – w ostatniej scenie podmiot liryczny pozostaje na swoim miejscu z „bolesnym szkłem” w oku i głową przyprószoną pokutniczym popiołem. W pewnym sensie urasta więc do rangi „kozła ofiarnego” całego świata, pokutując za piekło, jakie ludzie zgotowali sobie na ziemi w pierwszej połowie XX wieku.

Podobne wypracowania do Krzysztof Kamil Baczyński „Niebo złote Ci otworzę” – interpretacja, opracowanie wiersza