Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
unikalne i sprawdzone wypracowania

Groteska w „Małej apokalipsie” Tadeusza Konwickiego

Groteska to połączenie w jednym dziele przeciwstawnych kategorii estetycznych: piękna i brzydoty, śmieszności i tragedii, wynaturzenia i przejaskrawienia pewnych zjawisk. Książka Tadeusza Konwickiego „Mała apokalipsa” zawiera wiele elementów groteskowych, począwszy od samego tytułu – nadając swej powieści taki a nie inny tytuł, autor odniósł się do Apokalipsy świętego Jana, ostatniej księgi Nowego Testamentu, zapowiadającej nadejście końca świata, zapanowanie zła na ziemi, a następnie powrót Boga i uratowanie ludzkości. Konwicki pisze o małej apokalipsie – końcu świata komunistycznej Polski i końcu świata głównego bohatera, pisarza-opozycjonisty, wybranego do wypełnienia bohaterskiej śmierci. Groteskowe jest zestawienie osobistego dramatu ludzkiego i dramatu całego państwa z Biblijnym dramatem całego świata, symbolicznym i wieloznacznym.

Groteskowe są także obrazki życia w Polsce czasach komunizmu. PRL to państwo borykające się z wieloma problemami będącymi skutkiem nieefektywnej gospodarki i całkowitego upolitycznienia wszystkich dziedzin życia. Śmieszne i tragiczne są postaci zapełniające karty książki. Główny bohater i narrator to cierpiący na niemoc twórczą pisarz, nie potrafiący od lat stworzyć żadnego nowego utworu. Nie jest wcale ważną figurą w opozycji, zostaje wybrany do samospalenia, bo wśród znajomych chwali się swoimi zamiłowaniem do tematyki śmierci, przemyśleniami na ten temat. Wybór kogoś takiego na bohatera, który ma zaprotestować w imieniu całego narodu wobec nieprawości władzy, jest śmieszny i groteskowy. Przyznają to zresztą pośrednio towarzysze narratora z opozycji, odwiedzający go w jego mieszkaniu – Hubert i Rysio. Mówią, że są o wiele bardziej znani ludzie, których tragiczna publiczna śmierć znacznie bardziej poruszyłaby opinię w Polsce i na świecie, ale wybrano akurat jego, niespełnione pisarza. Sam zresztą zabieg – wizyta u kogoś i namawianie do publicznej śmierci, popełnienia samobójstwa na oczach tysięcy ludzi, „pachnie” groteską i absurdem. Co bardziej absurdalne, bohater zgadza się i nie protestuje, choć ma wątpliwości. Ale straceńcza misja wpisuje się w jego wizję końca świata nadciągającego, jak mu się wydaje, w sposób nieuchronny.

Koniec świata zapowiadany jest groteskowymi wydarzeniami: zawaleniem się części mostu na Wiśle, szaleńczym balem w podziemiach Domu Partii, w sali bankietowej, gdzie ucztować mają przywódcy Polski i ZSRR podpisujący umowę o wchłonięciu państwa polskiego przez Związek Radziecki. Wreszcie groteskowa jest wędrówka bohatera przez Warszawę, odwiedziny u znajomych oraz w opozycyjnym mieszkaniu, gdzie dostaje kanister z benzyną. Groteskowy jest zakup zapałek w Peweksie (dobrze zaopatrzonym sklepie, gdzie płacić można było tylko dolarami). Szwedzkie zapałki lepiej się palą niż polskie, a chodzi przecież o to, by samospalenie powiodło się, by nikt nie zakłócił tej akcji. Absurdalne jest również zachowanie wysokiego rangą dostojnika partyjnego, który w czasie wystąpienia przed gościem z ZSRR i władzami Polski najpierw drze karty przemówienia, potem rozbiera się. Nawet pogoda w świecie opisanym przez Konwickiego ma coś z groteski – na przemian świeci letnie słońce, leje jesienny deszcz i wieje zimny wiatr albo pada grad. Pory roku zatarły się, podobnie jak normy moralne czy wzorce zachowań. W tym dziwnym świecie wszystko jest dozwolone i nic nie szokuje jego mieszkańców.

Podobne wypracowania do Groteska w „Małej apokalipsie” Tadeusza Konwickiego